Antyamerykanizm w Polsce. Jak to wygląda od wewnątrz?

Polska odkąd wydostała się spod radzieckiego buta w 1989 roku modeluje własną politykę zagraniczną w bezwzględnym oparciu na Zachodzie. Bezwzględne nie oznacza tu bynajmniej bezkrytycznego (choć czasami i podobne tendencje się pojawiają), jednakże nie ulega wątpliwości, że po wielu latach narzucania władzy ze wschodu władze państwowe wybrały zdecydowanie przeciwny biegun, do którego Polska zresztą należała od wieków. Przy takim podejściu nie mogło oczywiście zabraknąć wyraźnego postawienia na sojusz ze Stanami Zjednoczonymi – krajem, uchodzącym nie bez kozery za najpotężniejsze państwo świata, a z pewnością jedno z najpotężniejszych.

To właśnie tam zapada wiele decyzji, mających wpływ na sytuację międzynarodową. Ponadto od wielu lat USA jest w większym lub mniejszym konflikcie z Federacją Rosyjską, od której to Polska bezwzględnie próbowała (i próbuje w jakimś sensie nadal) się oderwać. Mimo to wiele lat po roku 1989 i po wstąpieniu Polski do NATO oraz Unii Europejskiej w opinii publicznej zrodziło się znacznie więcej głosów krytycznych względem Stanów Zjednoczonych i Zachodu w ogóle niż było to zaraz po obaleniu komunizmu.

W zasadzie krytykę Stanów Zjednoczonych w Polsce czy w ogóle podejście do USA można skategoryzować w rozmaitych kontekstach. Przede wszystkim krytyka Ameryki i Amerykanów może sprowadzać się do odrzucania ich strategii geopolitycznej oraz zaangażowania międzynarodowego czy polityki wewnętrznej, a zatem mieć często solidne analityczno-naukowe podstawy. Podejście takie wiąże się z czasowością, ponieważ w krajach, gdzie władze są obierane w stosunkowo krótkich odstępach czasu polityka również zmienia się okresowo w momencie przejęcia władzy przez inną ekipę.

I tak na przykład diametralnie różni się podejście do Bliskiego Wschodu obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa od wcześniejszego prezydenta Baracka Obamy i od jego poprzednika, Georga Busha. Ci, którzy swoje zdanie na temat Stanów Zjednoczonych kształtują właśnie poprzez powyższa metodę mogą zmieniać regularnie podejście, co często wiąże się z krytyką (szczególnie jeśli chodzi o polityków czy osoby publiczne). Tymczasem może oznaczać to po prostu, iż popiera się konkretne rozwiązania geopolityczne, nie zaś daleko idące, szerokie założenia ideologiczne.

Ideologia jest drugą stroną medalu i druga przyczyną krytycznego (lub pozytywnego) nastawienia do Stanów Zjednoczonych. Wiąże się to z tendencjami bardziej ogólnymi i szerszymi, nie zaś konkretną sytuacją geopolityczna. I tak na przykład osoby, krytykujące ogólnie konsumpcyjny tryb życia będą negatywnie patrzeć na społeczeństwo USA, mimo że podobna opinia jest generalizująca i zupełnie nie sprawdza się w zestawieniu jej chociażby z mieszkańcami Teksasu. Z innej strony zdecydowanie może nie podobać się rosnąca inwigilacja i rozwinięte, w dużej mierze niezależne od rządu służby specjalne.

Szczególnie uwydatniło się to ostatnio przy,,aferze Snowdena”, gdzie wyciekły dane na temat szeroko zakrojonej akcji inwigilacyjnej wobec obywateli różnych państw – w tym sojuszniczych. Oczywiście szerszy zakres inwigilacji spowodowany został przez rosnące zagrożenie terroryzmem, co krytycy USA mogą rozumieć, jednakże brak zrozumienia i przyjęcia podobnych praktyk sprawia, że krytykuje się Stany Zjednoczone jako całość, co również ma swoje obiektywne podłoże. To wszystko łączy się często z faktem, iż USA należy do określonego kręgu cywilizacyjnego, a zatem ma korzenie chrześcijańskie i kapitalistyczne. To także może budzić długoterminowy sprzeciw, ponieważ profilu cywilizacyjnego kraju nie da się odmienić z dnia na dzień.

Patrząc z innego punktu widzenia należy podkreślić, że różne może być podejście do kwestii Stanów Zjednoczonych w elitach danego kraju, a inaczej może się ono prezentować w społeczeństwie. O ile pierwszy przypadek jest stosunkowo łatwy do zaobserwowania i opisania, o tyle społeczeństwo można badać wyłącznie statystycznie lub obserwować, jak wygląda poparcie dla teorii głoszonych przez poszczególnych twórców opinii publicznej (dziennikarzy, publicystów itd.).

Polskie partie polityczne nie mają zwykle wpisanych do programów planów związanych z polityką międzynarodową oraz podejściem do poszczególnych państw (szczególnie w przypadku, gdy mogłoby to zostać źle odebrane przez społeczeństwo), jednakże pośrednio można wywnioskować pewne schematy. Platforma Obywatelska nie ukrywa swojego zaangażowania w struktury Unii Europejskiej i zwrócenie się w stronę Niemiec, co wyraźnie wybrzmiało chociażby w jednym z berlińskich przemówień przewodniczącego MON Radosława Sikorskiego.

Takie zbliżenie z naszym zachodnim sąsiadem wiązało się jednocześnie z odejściem od polityki proamerykańskiej, którą z kolei prowadziła partia opozycyjna – Prawo i Sprawiedliwość. Niechęć, żeby nie powiedzieć wrogość, wobec Amerykanów została ponownie wyrażona słowami Sikorskiego, choć te miały pozostać w tajemnicy. Wyszły jednak w wyniku,,afery taśmowej”. Minister określa podczas nagranej rozmowy układ z USA niecenzuralnym, zdecydowanie negatywnym słowem. Wprawdzie program PO nie posiada wyraźnego zapisu w tej sprawie, to jednak słowa i gesty Ministra Spraw Zagranicznych wydają się jednoznaczne.

Inaczej wygląda nastawienie obecnej partii opozycyjnej, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Tu sytuacja wydaje się zdecydowanie odwrócona i o antyamerykanizmie nie może być mowy – PiS jest wyraźnie proamerykański i buduje swoją politykę właśnie w oparciu o ścisłą współpracę z Waszyngtonem. W odróżnieniu od Platformy Obywatelskiej kwestie związane z polityką zagraniczną znajdują się w programie Prawa i Sprawiedliwości, dlatego też pewne aspekty określone są wprost. Niestety nie ma tam jednak wiadomości dotyczących relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Priorytetami są kontakty z Niemcami i Rosją, jednakże już stosunkowo okrojona analiza działalności PiS może doprowadzić do wniosku, iż chodzi raczej o stawianie tymże krajom twardszych warunków w porównaniu z polityką Platformy Obywatelskiej. USA są w programie zawarte w organizacjach, jak NATO, o które Polska powinna opierać własne bezpieczeństwo.

Inne polskie partie, nie liczące się obecnie nazbyt w polskiej polityce, często wprost głoszą antyamerykanizm. Postąpił tak chociażby Janusz Palikom, który w 2011 roku określił cele swojej polityki zagranicznej jako antyamerykanizm i proniemieckość. Podobnie rzecz ma się z Januszem Korwin Mikkem, którego zaczęto posądzać o prorosyjskość, a przez to antyamerykanizm czy antyzachodniość w ogóle. Wydawać by się mogło, że podobnie rzecz będzie się miała w przypadku SLD, bowiem partia ta ma korzenie sięgające jeszcze PZPR i czasów komuny, jednakże doskonale znana jest obecnie historia Millera i Kwaśniewskiego, którzy mieli dostawać pieniądze za wydanie USA (a konkretnie CIA) pozwolenia na tworzenie na terenie Polski więzień dla terrorystów. Tak czy inaczej politykę zagraniczną kraju kształtują dwie partie – Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość. Zresztą duet ten można by ograniczyć w zasadzie wyłącznie do PO, chociaż po wyborach prezydenckich, w których wygrał kandydat PiS-u, sprawa może w jakimś stopniu ulec zmianie.

Inną stroną polskiego antyamerykanizmu jest opinia publiczna oraz opinie autorytetów, które na nią wpływają. W zasadzie istnieje wiele źródeł i wiele przykładów (większych lub mniejszych), jednakże są również takie, które wydają się wybijać ponad inne. I tak na przykład często postrzega się Stany Zjednoczone jako państwo kontrolowane nie tyle przez jego służby (CIA, FBI itd.), ale przez żydowskie lobby. Zwolennikiem podobnej tezy jest jeden z najpopularniejszych polskich publicystów – Stanisław Michalkiewicz. Kiedy mówi on o polskiej scenie politycznej wyróżnia on trzy stronnictwa – ruskie, pruskie i amerykańsko-żydowskie, co jest wprost nawiązaniem do podobnej teorii. Z drugiej strony polskie społeczeństwo zachowuje krytycyzm wobec niektórych posunięć USA (albo odwrotnie: wobec braku konkretnych ruchów). I tak na przykład krytykuje się Waszyngton za ataki na arabskich terrorystów za pomocą dronów, ponieważ te miały doprowadzić do śmierci wielu cywilów.

Podsumowując należy podkreślić, że Polska, bądź co bądź, jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i wciąż bierze udział w misjach międzynarodowych, kierowanych właśnie przez USA. Do tego wciąż traktowane są poważnie niektóre projekty handlu chociażby sprzętem militarnym. Oczywiście Amerykanie stanowią wciąż dominującą potęgę na świecie i wiele zależy od tego, jakie decyzje podejmie, stąd też biorą się często błędne decyzje czy takie, które nie są w stanie zaspokoić dążeń wszystkich stron globalnej geopolityki. Z tej przyczyny zawsze znajdzie się pewien element krytyczny wobec USA. Tak też jest w Polsce, choć daleko jest jeszcze do tego, by antyamerykanizm nabrał w Rzeczpospolitej tak silnego i realistycznego wymiaru, by można było obawiać się o rację bytu polsko-amerykańskiego sojuszu.

Jednocześnie Polacy bardzo chętnie otwierają swoje firmy i spółki w USA zwłaszcza w stanie Delaware, Wyoming czy Nevada, co świadczy o tym, że polityka polityką a zwykli ludzie i biznes podchodzą do relacji Polski z Ameryką bardzo racjonalnie.